Codzienność, Słowa

Znikające rzeczy

Boję się znikających rzeczy. Czasu na przykład. Ten znika najszybciej – wystukuję kilka słów na klawiaturze, a chwila, w której myśli przeobraziły się w zdania, odeszła już bezczelnie. Czas odchodzi bez zapowiedzi i bez pożegnania, bezszelestne przemijanie opanował do perfekcji. Jesteśmy zbudowani z dni, godzin, minut, chwil. Razem z krwią w naszych żyłach pulsują sekundy – każdy wydech i wdech odwraca nieprzejednaną klepsydrę.

W Japonii kontemplacja ulotności chwil jest kategorią estetyczną. Japończycy potrafią smucić się w uporządkowany sposób, wkładają smutek w ramy estetyki, znajdują uzasadnienie dla codziennej melancholii. Smucenie się jest częścią japońskiej kultury, uwypukla wrażliwość na przemijanie chwil – przemijanie, więc życie. Stąd też umiłowanie delikatnych kwiatów sakury, wybuchających różem na samym początku wiosny oraz liści klonów momiji, czerwieniących się jesienią.

Mono no aware (jap. 物の哀れ) – patos, zmysł estetyczny, wrażliwość na piękno, kategoria estetyczna starożytnej sztuki japońskiej, wyrażająca melancholię przemijania i tradycyjną wrażliwość na patos rzeczy. Uczucie zachwytu i poruszenia na skutek kontaktu z małymi sprawami, przedmiotami, w którym to uczuciu człowiek czuje się zintegrowany ze światem zewnętrznym. Ludzie najsilniej odczuwają mono no aware, kiedy dostrzegają związek między pięknem a smutkiem świata. Wrażliwego obserwatora doprowadza do łez piękno przyrody lub jego ucieleśnienie w sztuce, nie tylko dlatego, że samo w sobie jest takie wzruszające, ale dlatego, że w obliczu tego piękna człowiek ze szczególną ostrością uświadamia sobie efemeryczny charakter wszystkiego, co żyje na tym świecie.

Zrozumienie mono no aware ułatwił filozof Norinaga Motoori. W swoich pismach analizujących tę koncepcję zauważył, że jej doświadczanie oznacza głębsze delektowanie się życiem. Jest to oczyszczone i wzniosłe uczucie, bliskie najbardziej wewnętrznemu sercu człowieka i natury. Znaczenie mono no aware jest wszechstronne, ponieważ obejmuje całą gamę ludzkich emocji i może być postrzegane jako wartość humanistyczna, ale w rzeczywistym użyciu zwykle koncentruje się na pięknie nietrwałości i wrażliwym sercu zdolnym docenić to piękno. ŹRÓDŁO

Znikające rzeczy czasami znikają wyłącznie w naszych głowach. Szybki samochód traci swoją szybkość, bo nowsze są szybsze. Mieszkanie kurczy się proporcjonalnie do metrażu nowego domu znajomych. Niewidzialne cechy przypisywane rzeczom przez właścicieli rzeczy. W tym roku uczę się jak mieć mniej i przez to widzieć więcej. Zamiast robić sobie drogie materialne prezenty, z okazji rocznicy wykupiliśmy weekend w SPA i eleganckim hotelu. Chodziliśmy za rękę na spacery, pływaliśmy w basenie, upijaliśmy się winem i korzystaliśmy z zabiegów. Chcę nauczyć się czuć czas. Widzieć go jak na dłoni i sprawiać, że dzięki skupieniu na „tu i teraz”, będzie mi płynął wolniej.

Podczas jednej z ostatnich podróży tramwajem do domu, stałam się mimowolnym słuchaczem następującej rozmowy:

– Tato! Muszę szybko wymyślić dla siebie jakiś zawód, bo później nie będę miała czasu, żeby urodzić dzieci! – Przerażony głosik dobiegający z siedzenia przede mną, na oko siedmioletniej dziewczynki. – Tato, powiedz mi, kim powinnam zostać – archeologiem czy policjantką?

– Archeolog to bezpieczniejszy zawód – odpowiedział z siedzenia obok niewzruszony mężczyzna. – Jako policjantka musiałabyś ścigać przestępców.

– Przecież ja szybko biegam – żachnęła się dziewczynka.  – Ale oba zawody są meczące, i archeolog, i policjant.

– Możesz też leżeć na kanapie i wymyślać wynalazki.

– No co ty, tato, zwariowałeś? Nie ma takiego zawodu.

Przy całym komizmie tej wymiany zdań między ojcem a córką, uderzyło mnie przerażenie, z jakim dziewczynka zastanawiała się nad swoją przyszłością. Czy w dobie ekstremalnie szybkich zmian, wielkich karier i ambicji, nie zaczęliśmy nakładać na najmłodsze pokolenie nadprogramowych restrykcji? Nie wolno być już tylko dzieckiem, które biega po podwórku i wraca na kolację z ubłoconymi spodniami, kiedy mama woła przez okno. Nie wolno nie mieć czasu na samorozwój po pracy, nie wypada nie mieć rzeczy, które są wyznacznikiem bogactwa. Nie można nie mieć planu albo pomysłu na siebie – trzeba ciągle się doskonalić, a jednocześnie szybko zakładać rodzinę. Mamy piękne, spójne konta w mediach społecznościowych, które kontrastują z bałaganem i chaosem w naszych głowach. Mamy dużo i zdajemy sobie sprawę z tego, że możemy mieć więcej. Stajemy się coraz bardziej roszczeniowi i nastawieni na zyski, a jednocześnie coraz częściej pogrążamy się w stagnacji i popadamy w depresję.

Czas znika równie szybko, jak szybko opadają liście, dorastają dzieci, zmieniają się pory roku, rzeczy stają się zwykłe. Znikają nasze przyzwyczajenia – te dobre i te gorsze. Znikają dawne urazy i wielkie miłości. My również każdego dnia po trochu znikamy – nasze uśmiechy, marzenia i plany utrwalone fotografiami stają się z upływem lat trudne do rozpoznania przez nas samych.

Próbuję zatrzymać czas i nie przywiązywać się do znikających rzeczy. Próbuję skupiać się na życiu w teraźniejszości, z uwagą smakować chwile. Próbuję czuć więcej, zatrzymując się w pół drogi – idąc czasem pod prąd, lecz zgodnie z tym, co podpowiadają mi doświadczone nogi. Przyglądam się swojemu odbiciu na starych fotografiach i gratuluję sobie odwagi – wielokrotnie skręciłam w ulice, które okazały się ślepe, ale zawsze wracałam na właściwe tory i ruszałam przed siebie. Czasami smucę się po japońsku, popadając w chwilową melancholię – przystaję przed ogołoconym drzewem i wzruszam się jego pięknem.

Previous Post Next Post

You Might Also Like

Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Karolina
4 lat temu

Pięknie opisałaś tę ulotność chwil. Chyba naprawdę myślimy podobnie, bo i ja ostatnio pisałam o znikającym czasie i o tym, jak go wykorzystujemy, choć w nieco innym kontekście.
Twój wpis jest bardzo melancholijny.
Wprawił mnie w taki miły nastrój nostalgii,w którą – mimowolnie – dość często popadam.