Słowa

Porcelana

Co zapamiętałaś z naszego ostatniego spotkania? Kochana. Kochana. Pamiętam Twoją czerwoną sukienkę, lekkość tkaniny, na której wyrastały kwiaty – Twoje kolana, dziewczęco okrągłe i śmiejące się dziko oczy. Kręciłaś włosy na papiloty, ale poddawały się z oporem. Lubiłem ich ciężar. Pachniały latem i zbożem.

– Co zapamiętałaś z naszego ostatniego spotkania? – zapytał mężczyzna, kiedy usiedli przy stole. Kobieta oparła laskę o róg krzesła, rozglądając się dookoła. Jej wzrok wędrował po ścianach wyklejonych jasną tapetą i kredensie z witryną wykończoną ozdobnymi szprosami.

– Moja pamięć szwankuje – odpowiedziała, odwracając pomału głowę. – Pamiętam moje zdziwienie twoimi siwymi włosami. Pamiętam śpiew ptaków i wiosnę.

Za przeszkloną witryną błyszczały oprawione w ramy zdjęcia. Na większości zdjęć uśmiechała się do nich twarz tego samego dziecka.

– To ja zaparzę mięty z ogrodu i przyniosę herbatniki – mężczyzna podniósł się z trudem z krzesła i pokuśtykał do kuchni. Kobieta obserwowała jego zgarbione plecy, kiedy wychodził z pokoju. Pomyślała, że przygniata go zbyt wielka mądrość. Zbyt wielkie piękno i dobro.

Pamiętasz, jak schowaliśmy się za zasłonami w salonie? Oczywiście, że każdy nas widział. Wystawały nam stopy. Przyniosłeś mi bukiet stokrotek, zerwanych w pośpiechu przy drodze. Włożyłam je ostrożnie do wąskiego gardła wazonu. Kochany. Kochany. Chciałam stać z Tobą w nieskończoność za tymi zasłonami. Nie słyszeć obcego języka i wybuchów za oknem. Było tak, jak gdyby świat skurczył się do naszych zaciśniętych dłoni. Kiedy zamarzało szczęście, ty byłeś czerwcowym słońcem.    

– Pamiętasz, jak schowaliśmy się za zasłonami w salonie? – zapytała, kiedy stawiał przed nią porcelanowy imbryczek i filiżankę ozdobioną maleńkimi chabrami. Na talerzu rozsypał niezdarnie połamane herbatniki.

– Cieszę się, że przyjechałaś – odpowiedział, kuśtykając w stronę kredensu. Wyciągnął pudełko po dawno zapomnianych landrynkach i wrócił do stołu. – Cukru?

– Miło, że zadzwoniłeś – kobieta sięgnęła dłonią do pudełka i wyciągnęła kostkę cukru. Przez chwilę siedzieli w milczeniu, zasłuchani w dźwięk łyżeczek uderzających w porcelanę.

Mężczyzna przyglądał się ukradkiem jej krótkim, siwym włosom. Czy naprawdę pachniały kiedyś jak lato i świeżo skoszone zboże? Czy naprawdę zatapiał w nich palce, gdy całowali się za stodołą? Czy to te same włosy? Czy to jest ten sam człowiek?

Gdybym wtedy nie zrezygnował. Gdybyś wtedy nalegała. Kochana. Kochana. Ile polnych kwiatów czekało na zerwanie do Twojego bukietu. Ile słów skręciło w niewłaściwą stronę – miały dolecieć do Ciebie. Gdybym wiedział, że bratnią duszę spotyka się jeden raz w życiu. Gdybym wtedy Ci o tym powiedział. Gdybyś wtedy. Gdybym. Gdyby.

– Gdybym wtedy nie zrezygnował. Jak myślisz, co by było?

Kobieta uśmiechnęła się łagodnie i lekko zaczerwieniła.

– Zadawałam sobie to pytanie przez większą część życia. Nie byłoby moich córek, ani twojego syna. Nie byłoby wielu szczęśliwych lat, które spędziliśmy osobno. Może nie chcielibyśmy dzisiaj wracać do naszych młodzieńczych wspomnień.

– Ach, wspomnienia – mężczyzna pogładził palcem barwioną porcelanę. – Wspomnienia to najcenniejsze, co przechowuję w głowie.

Kiedy padły pierwsze strzały, czyściłam z kurzu porcelanowe twarze lalek, które ojciec przywoził z Paryża. Na ulicy wybuchło zamieszanie, głosy uciekających w popłochu ludzi sączyły się przez uchylone okno. Odsunęłam firankę, ale matka z krzykiem złapała mnie za rękę, ciągnąc w głąb pokoju. Podłoga się zatrzęsła, zabrzęczały pozłacane karafki, książki poruszyły się na półkach, lalki potrząsnęły grubymi lokami. Pamiętam, że najbardziej zdziwiło mnie słońce – rozlewające się jasną plamą po drewnianej podłodze. Słońce, które powinno zawstydzić się swoim gorącem, kontrastującym bezwstydnie z zimnem nieruchomych ciał. Kochany. Kochany. Tuliłam głowę matki, która trzęsła się jak w gorączce i myślałam o tym, gdzie jesteś. Myślałam o Tobie.

– Kiedy padły pierwsze strzały, wiedziałem, że nie ma odwrotu. Nie pozwolili biec do ciebie. Droga była zagrodzona.

Kobieta wyciągnęła rękę i pogładziła dłoń mężczyzny. Zdziwiła się, jak cienka jest jego skóra, jak napęczniałe są żyły. Czy kiedyś ta pomarszczona dłoń naprawdę tonęła w jej włosach? Czy to ta sama dłoń? Czy to jest ten sam człowiek?

– Pytanie dlaczego nie ma dzisiaj znaczenia. Cieszmy się tym spotkaniem. Pielęgnujmy wspomnienia.

– Nie było dnia przez ostatnie pięćdziesiąt lat, w którym nie pytałem dlaczego. Nie po to, by znaleźć odpowiedź. To było coś ważniejszego.

Mężczyzna uśmiechnął się smutno i dolał obojgu herbaty.

– Pytając dlaczego nie potrafiłem zapomnieć. Nie mogłem ciebie, nas zgubić.

Kobieta utkwiła wzrok w chabrach na filiżance.

– Myślisz, że już za późno? Mamy zbyt mało czasu?

Mężczyzna przesunął swoje krzesło – usiedli obok siebie. Nieśmiało wyciągnął dłoń i zatopił we włosach kobiety.

– Gdy odnajdujesz bratnią duszę, czas płynie inaczej.

Kochana. Kochana. Kochany. Kochany.

 

Previous Post Next Post

You Might Also Like

Subscribe
Powiadom o
guest
4 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Ola
Ola
3 lat temu

Jakie to jest przepiękne <3

Agnieszka Kosmala
3 lat temu

Wzruszyłam się! <3 „ Gdy odnajdujesz bratnią duszę, czas płynie inaczej.” to prawda!!!

Marta
Marta
3 lat temu

To dla mnie największy komplement! Dziękuję za komentarz 🙂