Być może dotarłam w końcu we właściwe miejsce. Czuję pod skórą, że w obecnym mieszkaniu mogę przeżyć następne kilka tygodni. Po wyprowadzce z pierwszego lokum, umieszczono mnie na dwie noce w obskurnym „apartamencie” przeznaczonym dla czterech modelek, przy czym trzy łóżka z czterech ściśnięte były razem tak, że wyglądały praktycznie jak jedno. Mieszkanie było ekstremalnie brudne, maleńka kuchnia zawalona przeterminowanymi produktami pozostawionymi przez zmieniające się co chwilę lokatorki, lodówka pełna spleśniałych owoców i napoczętych słoików z zielonym pesto, a ze ścian w łazience (również pełnej pozostałości po innych modelkach) w paskudny sposób odchodziła tapeta. Stojąc pod prysznicem miałam wrażeniem, że ściany zachorowały na łuszczycę.
Teraz jest lepiej. Przeniosłam się do mieszkania zaledwie drzwi na przeciwko, ale różnica jest kolosalna. Czysto, schludnie, prysznic dopiero co wymieniony, widać gołym okiem, że nikt przed nami z niego nie korzystał. Mieszkamy tu tylko we dwie, z moją poprzednią współlokatorką (Słowaczką, gdyż Szwedka już wróciła do kraju, a Rosjanka wylatuje w poniedziałek), więc niewielki aneks kuchenny w zupełności nam wystarcza. Jasno, przyjemnie, no i spora szafa w przedpokoju – po tygodniu „mieszkania w walizce” nareszcie wypakowałam pomiętolone sukienki.
Castingów wczoraj nie miałam wcale, ale obudziłam się z bólem gardła, więc może to i lepiej. Plus jeszcze wczorajsza przeprowadzka. W poniedziałek tylko jeden od 10:30 do 11:30, także po raz kolejny niezbyt wiele do roboty. Weekend zapowiada się EKSTREMALNIE NUDNO I LENIWIE. Nie mam pojęcia, co możemy robić, bo pogoda wcale nie zachęca do spacerów, poza tym ileż można spacerować po tym mieście? Największą atrakcją wciąż pozostaje jedzenie i związane z nim wycieczki do supermarketów. Wczoraj wybrałyśmy się do Lidla, dzisiaj wieczorem odwiedzimy Esselungę. Z gardłem lepiej, ale wciąż czuję się kiepsko – nic dziwnego, że mój organizm szaleje, skoro temperatury tutaj wahają się od 30 stopni do zaledwie 10, a zrywający się co wieczór wiatr przeszywa na wskroś, nawet, gdy obwiązuję się szalikiem.
w jakim mieście teraz jesteś? nie tęsknisz za rodziną?
Myślałam, że dałam jasno do zrozumienia, że jestem w Mediolanie.
Trzymaj się!
Ależ sie objesz tych lodów! 🙂
uuu współczuję poprzedniego lokum aż ciarki przechodzą… dobrze, że to już masz za sobą. nie wierzę, że nie ma nic do roboty w Mediolanie 😀 ale taki "nudnawy" weekend też się czasami przydaje 😉
dobrze, że trafiło się dobre mieszkanie 🙂 tyle pysznych lodów, jak dla mnie całkiem fajny sposób na nudę 🙂
nudy w Mediolanie? nie może być 😉
Marta! To prawda, że lecisz teraz do Women, Paris? 😀 Pisze tak Twoja agencj na forum promodels. 😀
Tak, ale nie teraz, tylko na początku września 😉