Kupiłam na nasz balkon wiklinowe kwietniki, w których na początku czerwca zasadziłam begonie. Ważne, by begonii nie wystawiać zbyt szybko – to rośliny mało kapryśne, ale nie służy im chłód. Pod koniec sierpnia kwiaty zaczęły się rozrastać: biało-różowe głowy ledwo mieszczą się w kwietnikach. Napęczniałe kolorami, wyciągnięte w stronę słońca. Dobrze rozumiem ich pośpiech: begonie próbują zdążyć.
Marta
Post próbny w celu sprawdzenia, czy jeszcze potrafię pisać.
25 lutego napisałam w pamiętniku:
Co mówić, kiedy brakuje słów? Kiedy słowa nie wystarczają? Strach, którego nie powinno być. A jest. Boję się mówić, bo potrzeba nam słów ważnych, rozważnych, pomocnych. Odpowiednich. Boję się mówić, ale nie mogę milczeć. Milczeliśmy zbyt długo.
Nie potrafię się skupić. Na niczym. Na nikim. Na książce, na muzyce, a wczoraj – na pracy. Siedzę w kawiarni i samo bycie tutaj wydaje się abstrakcyjne. Może nawet – nieprzyzwoite. Co jakiś czas odsłuchuję wiadomości od P., a pomiędzy nimi – przysłuchuję się ludziom. Tak, rozmawiają o wojnie. Pijąc kawę. Jedząc ciasta. Normalne życie – jeśli przymiotnik normalny ma jeszcze jakieś znaczenie.
Dwa lata temu, w lutym, świat, który znaliśmy – pękł. Od tamtej chwili pęknięcie świata nieustannie się powiększa. To, co pamiętam z dawnych, „bezpiecznie nudnych” czasów wydaje się dziś luksusem. Wolność, beztroska, bezpieczeństwo. Czy na to zasługujemy?
Miałaś kiedyś poczucie, że zostałaś wysłuchana?
K. obraca filiżankę z pozłacanym brzegiem. Dotyka słoneczników kwitnących na porcelanie, jak gdyby chciała ułożyć ich żółte głowy do snu. Spojrzenie K. nasiąka tym rodzajem powagi, która doskwiera kobietom zbyt dojrzałym na swój wiek. Powagi ukrywanej pod frywolnym uśmiechem, zasłanianej baldachimem sztucznie uniesionych rzęs.
Wiesz, tak prawdziwie wysłuchana. Od początku do końca. Od pierwszego oddechu poprzedzającego słowo do ostatniej kropki postawionej przez myśl.