Alessandro di Mariano di Vanni Filipepi kolejną godzinę pochylał się nad obciągniętą płótnem deską.
– Sandro, ti prego – Giovanni przystawił krzesło bliżej pochłoniętego pracą brata. Jego potężna sylwetka zagrodziła drogę światłu wpadającemu przez okno pracowni przy Via del Porcellana. – Lo capiranno tutti. Wszyscy się zorientują. Za dużo ryzykujesz. Opamiętaj się, Sandro!
– Muoviti, Il Botticello – warknął Alessandro. – Przesuń się, Beczułko. Zabierasz mi słońce.
Giovanni załamał ręce, ale odsunął krzesło i przyjrzał się ponownie rozłożonej przed bratem desce. Wiedział, że ma rację. Sandro powinien przestać i znaleźć bezpieczniejszy sposób na wyrażanie uczuć. Niestety wiedział również, że żaden argument nie przekona młodszego brata do innego sposobu. Potrafił okazać miłość jedynie poprzez malarstwo i jedynie w malarstwie widział przyczynę i sens.