To mogło wydarzyć się wszędzie. W Cutigliano, Vespignano, Vicchio, Monticchiello. Każdym miasteczku, którego kamienne domy rozsypane na wzgórzach. W którym chleb pozbawiony soli, z miękkim i pulchnym wnętrzem. Świeżo wyprane koszule nad głowami przechodniów. Zapach kawy. Kolor wina. Koty drzemiące na murach.
To mogło wydarzyć się wszędzie, ale zdarzyło się tutaj. W rozgrzanych wrześniowym słońcem, toskańskich winnicach.
Jak wyglądają twoje dni? Pytali, kiedy dzwoniłam do domu. Wciąż myśleli, że uciekłam – po kryjomu, jak tchórz. Chciałam im wytłumaczyć, że każdy ciągle ucieka. Od chaosu, od tęsknoty, od wyrzutów sumienia. Moje dni są bardzo ładne, odpowiadałam zdawkowo. Nigdy nie mówiłam „piękne”. Bałam się tego słowa. Zanim zaczęło się lato, żyłam tylko przyszłością. Sukcesem, który się zbliżał. Który miał mnie uspokoić. Czegoś mi brakowało, szukałam nowych emocji. Byłam znakiem zapytania – udającym pewność kropki.
Jak wyglądały moje dni? Zaczynały się od słońca. Smug światła na podłodze. Śpiewu przez uchylone drzwi. Cały dom pachniał kawą od świtu do nocy. Ktoś zawsze przystawał w kuchni i pytał: come stai? Kamienne posadzki. Stół. Kosze pełne winogron. Dni zaczynało się wcześnie. Żeby jak najwięcej żyć.
Jesteś pewna, że tego chcesz? Zapytał, wskazując ramieniem krzewy. To nie jest łatwe zajęcie. Wymaga ciągłości. Może widywał przyjezdnych, oczarowanych tym miejscem. Zachwyconych krzewami uczepionymi wzgórz. Może już kiedyś słyszał: chciałabym tutaj zostać. Nie potrzebuję wiele. Zostać, pracować – i czuć.
Nie można prowadzić winnicy bez znajomości krzewów. Mówił, gdy po raz pierwszy dotknęłam winorośli. Musisz poznać budowę krzewu, zrozumieć jego potrzeby. Musisz chcieć pomóc mu rosnąć. Miłość to rozumieć i chcieć. Zbieramy owoce ręcznie, robiąc wstępną selekcję. Odrzucaj te niedojrzałe i te pokryte pleśnią. Jedne chciały zbyt szybko, drugim nie starczyło czasu. W winnicy jest jak w życiu. Zawsze chodzi o czas.
Czy już wracasz? Pytali stęsknieni, kiedy dzwoniłam do domu. Chciałam im wytłumaczyć, że wraca się nieustannie. Każdego dnia od nowa – tam, gdzie powinno się być. Wieczorami powietrze łagodniało i siadaliśmy przed domem. Mówił o winoroślach, a później zapadał w sen. Ma lo sapevi che. Winorośl to wytrwałe pnącze. Rośnie i owocuje przez osiemdziesiąt lat. Vedi. Utrzymuje się na powierzchni dzięki szkieletowi korzeni. E poi. Gleba nie ma znaczenia, ale słońce – już tak.
Jeździłam do miasteczka na sąsiednim wzgórzu. Drogi jak serpentyny, cyprysy – i ten kurz. Mówiłam, że po książki. Po cukier. Naprawić buty. Wspinałam się najwyżej i, pomimo gorąca, siadałam na kamiennym murze sprzed kilkuset lat. Obserwowałam winnicę – mała plama zieleni, równe rzędy winorośli, przyklejony do nich dom. Są dwa rodzaju dystansu. Mówił, kiedy wracałam stęskniona. Jeden wyznaczają mapy. Drugi wyznaczasz ty.
M.