Osiemset kilometrów. Mniej więcej tyle wynosi trasa, jaką pokonaliśmy w tegoroczne wakacje: z Juraty, gdzie spędziliśmy pierwszą połowę urlopu, do Rymanowa-Zdroju, w którym mieszkaliśmy przez kolejne siedem dni. Dwa tygodnie, dwa kierunki, dwa zupełnie różne miejsca. Wakacje w Polsce to nuda? Tylko jeśli brakuje nam wrażliwości na piękno i nie potrafimy docenić różnorodności natury.
Pod pierwszym zdjęciem z wakacji, które opublikowałam na swoim Instagramie, napisałam:
„Kiedyś mi się wydawało, że jestem górską dziewczyną. Dziadkowie mieli w Rabce starą góralską chatę, do której jeździliśmy odkąd skończyłam dwa miesiące. Wakacje z rodzicami to dla mnie wędrówki po górach i przez całe lata nie wyobrażałam sobie urlopu bez szarlotki w schronisku. Kiedy poznałam P., zmieniłam wakacyjny kierunek i zaczęłam uczyć się tradycji pielęgnowanych przez jego rodzinę. A mój mąż odkąd pamięta jeździł nad polskie morze.
Dzisiaj leżę na plaży w Juracie i nie mogę się nadziwić, że przez tyle lat młodości nie ciągnęło mnie nad Bałtyk. Lubię imię naszego morza, jego zadziorny charakter, kolor fal i miękkość piasku obmywanego przez wodę. Nie rezygnuję z gór – w te wakacje planuję odwiedzić Bieszczady i Pieniny. Mam to szczęście, że od ukochanych Tatr dzieli mnie półtorej godziny.
My, Polacy, powinniśmy móc nazywać siebie szczęściarzami – żyjemy w kraju, który zachwyca i morzem i górami. Ja w tym roku jeszcze bardziej doceniam piękną Polskę. Nie Polskę polityków, prawicowców, lewicowców. Nie Polskę, która potrafi dzielić, ale nie nauczyła się łączyć. Polskę tak różnorodną, jak różni są jej mieszkańcy. Polskę, która każdego zaprasza na wakacje.”