Świat mody i show-biznesu co chwilę połyka nowych zapaleńców – niektórych głaska po głowie i nagradza brawami, innych trawi długo i z niesmakiem, by w końcu wypluć ich równie zielonych jak przeżutą trawę. Niektórzy ze swojej przygody z modą czerpią korzyści garściami, inni zaś budzą się pewnego dnia z długą listą kompleksów i mentalnych zawirowań. Świat aktorów, modelek, piosenkarzy, celebrytów wymaga bycia na swój sposób idealnym, a przynajmniej nietuzinkowym i wciąż zaskakującym. Nie lubi oczywistości, nudy i stagnacji. Być może to właśnie dlatego obrastanie w zmarszczki przestało być procesem w 100% naturalnym, a stało się porażką – wstydliwą, żenującą, taką, którą czym prędzej trzeba zakamuflować.
Kilka dni temu dodałam na fanpage’u Wieszak na Wybiegu zdjęcie Donatelli Versace z tegorocznej gali MET w Nowym Jorku. Wywołało ono niemałe wzburzenie wśród czytelników zaglądających na facebook’owy profil, lecz patrząc na zniekształconą twarz projektantki, reakcja wydaje się być w pełni zrozumiała.
Donatella Versace zmieniła już chyba w swojej twarzy wszystko, co tylko można było zoperować, wyszczuplić, odessać i przeszczepić. Efekt końcowy jest wręcz porażający: projektantka mogłaby spokojnie zagrać czarny charakter w horrorze bez żadnej charakteryzacji. Nie mogę przestać się zastanawiać, czy patrząc w lustro Donatella jest zadowolona ze swojej wieloletniej walki o piękniejsze ciało, czy nie żałuje tysięcy dolarów przelanych na konto chirurgów, którzy tak pieczołowicie trudzili się nad jej nową twarzą. Czy gdyby mogła, cofnęłaby którąś operację, a może planuje zainwestować w kolejne?
Jedna z czytelniczek bloga tak oto skomentowała zdjęcie Donatelli:
Ostatnio, przy okazji czytania książki „mity o hormonach” trafiło mi się usłyszeć ciekawe zdanie: „bogaci ludzie też mają zmarszczki”. I o czym to świadczy? Że nie ma dobrego sposobu na utrzymanie młodości, wymyślne kremy czy operacje mogą tylko trochę odchudzić nasz portfel i ewentualnie zrobić z nas karykatury ludzi… warto się pogodzić z procesem starzenia i nie próbować na siłę nic zmieniać.
Gwiazdy filmowe też mają zmarszczki, a książę William już prawie wyłysiał. Czy gdyby naprawdę istniał magiczny szampon przywracający w tydzień utracone włosy, następca tronu by się o nim nie dowiedział? Przypuszczam, że jemu równie mocno zależy na przyzwoitym wyglądzie, co umięśnionym przystojniakom z reklamy. Tyle tylko, że czarodziejskie preparaty działają dziwnym trafem wyłącznie na tych drugich. W świecie komputerowej korekty i wszechobecnego Photoshopa trudno odnaleźć się ikonom piękna, które zaczynają wkraczać w pomarszczony etap życia. Zapierają się rękami i nogami, by wciąż zachwycać na okładkach pism, uwodzić na ekranie i zdumiewać nienaganną sylwetką podczas premier i bankietów. Walczą z czasem, który był, jest i będzie najsilniejszym przeciwnikiem.
Osobiście nie potrafię zrozumieć fenomenu operacji plastycznych – nie tych, które pomagają poprawić zniekształcone przez naturę ciała, lecz tych zmieniających kompletnie oblicze człowieka. Poddając się nie jednej, a kilkunastu operacjom, pozwalamy cudzym rękom ulepić nas od nowa. Uciekamy od samych siebie do sterylnych gabinetów, skalpelem leczymy obolałe dusze z hipochondrycznych kompleksów. Starzenie się jest przykre, lecz może być szlachetne, ze zmarszczkami można obnosić się z godnością, a uśmiechem przypominać o sile swojej wewnętrznej urody.
W jednej chwili natrafiam na zdjęcie Versace z ulicy Wiązów, by za moment przeczytać informację o panu Stanisławie, który na stadionie wrocławskiego AWF pobił rekord Europy w biegu na 100 metrów w kategorii stulatków. Patrzę na fotografię siwiutkiego biegacza i podziwiam jego każdą pojedynczą zmarszczkę – symbol życia w zgodzie ze sobą i z bezlitosnym czasem.
lubię czytać takie Twoje notki – i życzę Tobie i każdej Twojej czytelniczce tej równowagi życiowej.
i mam nadzieję, że również na starość będę z uśmiechem patrzeć w lustro, żyjąc w zgodzie ze sobą 🙂
Nie ma to jak pogodna twarz osoby, ktora wiedzie spełnione życie i jest autentyczna w tym co robi.
Bardzo fajna notka 🙂 sama o podobnej myslalam… a puenta świetna 🙂
Bardzo lubię czytać Twoje przemyślenia. Jesteś z nami szczera, wszystko opisujesz w piękny sposób.
Osobiście nienawidzę operacji plastycznych, które zmieniają całe oblicze człowieka. Za to szczerze nie mam nic do osób, które przez swoje dziwne ciało muszą cierpieć. Jednak osoba taka jak Donatella nie musiała w sobie niczego zmieniać. Kiedyś patrzyłam na jej zdjęcia sprzed tych wszystkich operacji, nie bardzo teraz pamiętam jak wyglądała, jednak kojarzę to, że swoją urodą mi nie wysadziła serca, ale była zupełnie zwyczajną dziewczyną. I to było w tym piękne.
Pozdrawiam 🙂
Też czytałam o panu Stanisławie – szacun dla niego, nieważne jak wygląda, ważne, że młody jest w środku.
http://i.wp.pl/a/f/pjpeg/11663/a-versace.jpg
Wygląd? Koniec końców przestajemy być młodzi i gładcy. Ważne, by nadal potrafić olśniewać innych wspaniałą osobowością.
Jejku! Jak ja uwielbiam Cię czytać! Jesteś piękna i mądra – chodzący ideał 🙂
Z zapartym tchem, czytam każdą Twoją notkę. Z Twoich postów, wypływa…..taka mądrość!
Ja wychodzę z założenia, że trzeba umieć zestarzeć się z godnością.
http://caaarolyn.blogspot.com/
Dziękuję bardzo! 🙂
świetny wpis!! Niestety wszyscy się zestarzejemy ;))
chyba trzeba się pogodzić z upływem czasu..
Przecież nie możemy być wiecznie młodzi… 🙂
o matko! świetny wpis, kolejny bardzo udany
♡
wielkie pozdrowienia z Gdyni
Ola
Podoba mi się Twoje zdrowe podejście do tematu, ale zważ na to, że punkt widzenia często zależy od punktu siedzenia. Mam 21 lat i od mniej-więcej 11. roku życia mam ogromny problem z akceptacją swojego rzymskiego nosa. Może to się wydać śmieszne, ale jednego dnia wydaje mi się on zdecydowanie zbyt duży w stosunku do reszty twarzy (która, podobnie, jak reszta mojego ciała, jest "drobna"), a innego – ciekawy, oryginalny, wręcz nawet bym powiedziała, że taki…elegancki. Wiele razy poważnie zastanawiałam się nad rinoplastią i wiele razy byłam o krok od zabookowania konsultacji z chirurgiem. W zasadzie nie wiem, dlaczego jeszcze… Czytaj więcej »
Donatella przeraża :O a pan sportowiec – jedno wielkie wow! Chciałabym tak długo żyć,w tak dobrym zdrowiu i formie 🙂
a co do starzenia się -byle z godnością. Mam wrażenie,ze ludzie niedowartościowani w pogoni za młodością i pięknem zrobią wszystko…co przeraża- bo nawet po trupach spróbują dotrzeć do nieosiągalnego celu…
Pieknie to napisalas. We wnetrzu jest piekno. Wiekszosci ludzi stara sie zmienic wyglad swojego ciala, zamiast ukochac wnetrze, wnetrze to my sami, nasza Dusza ktora Jestesmy.