MIT NUMER 1:
ZAGRANICĘ WYJEŻDŻAMY CAŁĄ GRUPĄ, A NAD NASZYM BEZPIECZEŃSTWEM CZUWA PEŁNOLETNI OPIEKUN
Zaraz, zaraz. To chyba opis szkolnej wycieczki, a nie wyjazdu na zagraniczny kontrakt. Niestety z takim pomysłem też się spotkałam i do tej pory pamiętam zaskoczony wyraz twarzy osób, którym odpowiedziałam, że niestety nie jest tak kolorowo, gdyż najczęściej podróżujemy zupełnie same, bez innych młodych towarzyszek, a tym bardziej bez nadzorującej przebieg podróży dorosłej osoby. Przed wyjazdem dostajemy na maila elektroniczny bilet lotniczy, musimy go wydrukować i z nim stawić się na lotnisku. Przelot początkującym dziewczynom opłaca oczywiście agencja (wliczając cenę w koszty, które modelka zwraca późniejszymi zleceniami). Dojazd na lotnisko we własnym zakresie. Najtrudniejszym zadaniem jest odnalezienie właściwego stanowiska, oddanie bagażu i spokojne czekanie na otwarcie naszej bramki. Po dotarciu na miejsce odbiera nas wysłany przez agencję szofer, przekazuje klucze i dostarcza do mieszkania.
MIT NUMER 2:
MIESZKAMY W HOTELACH/APARTAMENTACH
To NIESTETY bardzo duża pomyłka. W hotelu mieszkałam wyłącznie w Londynie, gdzie wyjechałam na Fashion Week. Podczas wszystkich innych podróży zakwaterowywano nas w zwyczajnych mieszkaniach – ładnych, czystych, jednak bez większych luksusów.
MIT NUMER 3:
MAMY ZAPEWNIONE WYŻYWIENIE/CATERING
Byłoby to super przyjemne ułatwienie życia na wyjeździe, jednak agencja nie ma wpływu na to, co robimy po pracy ani na to, co i kiedy jemy. Robimy zakupy, gotujemy, pieczemy, a jeśli nie jesteśmy fankami dłuższego stania w kuchni – kupujemy gotowe dania lub przez cały wyjazd wcinamy kanapki 😉
Lecąc
do Nowego Jorku miałam dużo szczęścia, ponieważ towarzyszyli mi: szef
agencji oraz jedna z modelek (przy pierwszym spotkaniu na lotnisku nie
podejrzewałam, że zostaniemy tak bliskimi przyjaciółkami!). Dzięki nim
miałam ułatwione zadanie przy pilnowaniu ważnych dokumentów, bagażu,
orientacji na lotnisku i nie spóźnieniu się na samolot. Dziewięć godzin lotu robi swoje. Człowiek marzy o tym, by wysiąść, a
przynajmniej zapaść w sen i przedrzemać całą podróż w błogiej
nieświadomości. Nie chodzi o sam stres, który u pewnych osób może
wystąpić wraz z oderwaniem się samolotu od pasa startowego, jednak o
brak możliwości ruchu, niewygodne fotele, cierpnące w nieskończoność
stopy i ciasną toaletę. Wjeżdżając taksówką do Nowego Jorku byłam tak zmęczona i odurzona
zmianą czasową, że ledwo widziałam na oczy. W Polsce środek nocy – tam
piękny, słoneczny dzień. Całe szczęście nasz przylot wypadł w weekend,
więc miałyśmy dwa dni odpoczynku i odespania, zanim udałyśmy się do
agencji NEXT. J. dobrze znała Nowy Jork, gdyż odwiedzała go trzeci raz z rzędu.
Już pierwszego wieczoru zapoznała mnie ze smakiem, niedostępnych
wówczas w Polsce, waniliowych lodów Häagen-Dazs, a w sobotni poranek zabrała na Times Square.
do Nowego Jorku miałam dużo szczęścia, ponieważ towarzyszyli mi: szef
agencji oraz jedna z modelek (przy pierwszym spotkaniu na lotnisku nie
podejrzewałam, że zostaniemy tak bliskimi przyjaciółkami!). Dzięki nim
miałam ułatwione zadanie przy pilnowaniu ważnych dokumentów, bagażu,
orientacji na lotnisku i nie spóźnieniu się na samolot. Dziewięć godzin lotu robi swoje. Człowiek marzy o tym, by wysiąść, a
przynajmniej zapaść w sen i przedrzemać całą podróż w błogiej
nieświadomości. Nie chodzi o sam stres, który u pewnych osób może
wystąpić wraz z oderwaniem się samolotu od pasa startowego, jednak o
brak możliwości ruchu, niewygodne fotele, cierpnące w nieskończoność
stopy i ciasną toaletę. Wjeżdżając taksówką do Nowego Jorku byłam tak zmęczona i odurzona
zmianą czasową, że ledwo widziałam na oczy. W Polsce środek nocy – tam
piękny, słoneczny dzień. Całe szczęście nasz przylot wypadł w weekend,
więc miałyśmy dwa dni odpoczynku i odespania, zanim udałyśmy się do
agencji NEXT. J. dobrze znała Nowy Jork, gdyż odwiedzała go trzeci raz z rzędu.
Już pierwszego wieczoru zapoznała mnie ze smakiem, niedostępnych
wówczas w Polsce, waniliowych lodów Häagen-Dazs, a w sobotni poranek zabrała na Times Square.
14 październik,
Watt Street, Manhattan, NY
Wczoraj po raz pierwszy jechałam metrem. Stanęłam na Times Square i
osłupiałam. Kto wymyślił Nowy Jork?! To przecież istny kosmos: wszystko
się świeci, budynki sięgają chmur, ludzie śpiewają na ulicach. Za pięć dolarów kupiłam sobie kartę do telefonu, dzięki której mogę
rozmawiać z domem prawie 3 godziny. Chciałabym mieć w sobie tyle siły i
samozaparcia, by nie kruszyć się od środka, gdy tylko usłyszę w
słuchawce głos mamy. „Mamusiu, tęsknię”, powiedziałam jej wczoraj. Tylko
po co, dlaczego? W niczym nam to nie pomoże. Nie wiem, czemu, ale
podobno chce mnie Japonia i podobno jestem w hiszpańskiej Elite.
Chciałabym już zacząć pracować, naprawdę pracować.
osłupiałam. Kto wymyślił Nowy Jork?! To przecież istny kosmos: wszystko
się świeci, budynki sięgają chmur, ludzie śpiewają na ulicach. Za pięć dolarów kupiłam sobie kartę do telefonu, dzięki której mogę
rozmawiać z domem prawie 3 godziny. Chciałabym mieć w sobie tyle siły i
samozaparcia, by nie kruszyć się od środka, gdy tylko usłyszę w
słuchawce głos mamy. „Mamusiu, tęsknię”, powiedziałam jej wczoraj. Tylko
po co, dlaczego? W niczym nam to nie pomoże. Nie wiem, czemu, ale
podobno chce mnie Japonia i podobno jestem w hiszpańskiej Elite.
Chciałabym już zacząć pracować, naprawdę pracować.
Pierwszego
dnia w agencji polaroidy i mierzenie. Dostałam wydrukowaną z Google prowizoryczną czarno-białą
mapkę, na której gwiazdką zaznaczono miejsca testów oraz castingi, usłyszałam „good luck” oraz „go” i wypchnięto mnie w płynący ulicami
potok ludzkich ciał, trąbiących na żółto taksówek i oślepiających
banerów, zmieniających barwę i kształty. Żadnej pomocy, żadnego „dzisiaj
ktoś cię poprowadzi”, od razu na głęboką wodę, a dokładniej w głębokie
tunele metra. Gdyby nie J., która widząc moje przerażenie, odpuściła
swoją listę castingów i na wszystkie chodziła tego dnia razem ze mną,
pewnie utonęłabym w tłumie i zamiast na casting, dojechała na Brooklyn.
No, może nie byłoby aż tak źle, w każdym razie jestem jej za pomoc
dozgonnie wdzięczna!
dnia w agencji polaroidy i mierzenie. Dostałam wydrukowaną z Google prowizoryczną czarno-białą
mapkę, na której gwiazdką zaznaczono miejsca testów oraz castingi, usłyszałam „good luck” oraz „go” i wypchnięto mnie w płynący ulicami
potok ludzkich ciał, trąbiących na żółto taksówek i oślepiających
banerów, zmieniających barwę i kształty. Żadnej pomocy, żadnego „dzisiaj
ktoś cię poprowadzi”, od razu na głęboką wodę, a dokładniej w głębokie
tunele metra. Gdyby nie J., która widząc moje przerażenie, odpuściła
swoją listę castingów i na wszystkie chodziła tego dnia razem ze mną,
pewnie utonęłabym w tłumie i zamiast na casting, dojechała na Brooklyn.
No, może nie byłoby aż tak źle, w każdym razie jestem jej za pomoc
dozgonnie wdzięczna!
Ooo a ja zawsze myślałam, że modelki mają trochę łatwiej i lepiej.
Bardzo ciekawe są twoje posty !
Świetny blog zapraszam cię również do mnie 🙂
Bardzo lubię Cię czytać. Rozwiewasz wątpliwości, tłumisz plotki i błędne przekonania. Twoja historia mnie wciąga, a powyższe zdjęcia na swój sposób urzekają pewną nieuchwytną harmonią.
Pozdrawiam!
Zawsze czytam Twoje posty, wiesz dlaczego :))
Na drugim zdjęciu wyglądasz świetnie.
Też mi się wydawało, że modelki mają wszystko zapewnione, począwszy od noclegu, kończąc na jedzeniu. Jak widać, tak nie jest.
mam kuzynke która jest modelka i w sumie akurat to wszystko wiem, ale w sumie i tak nie jest jakos zle :d
w sumie tak
z zapartym tchem czytam Twoje posty;) ciesze się ze trafiłam na Twojego bloga, zawsze marzyłam o byciu modelką ale jestem zdecydowanie za niska… Co do tych wszystkich "udogodnień" które agencja serwuje modelką pozostaje mi tylko pogratulować dziewczynom za wytrwałość:p J.
rewelacyjnie sie Ciebie czyta. Czekam na cd. Swietne zdjecia !!!!!!
love this pics and also your blog! It's so nice!!! I follow you!
Pass to my blog and if it likes you follow me too, I will be so glad 😀
kisses
http://francescagiusti.blogspot.com/
Kosmos, dobrze że trafiłaś na sympatyczną i pomocną koleżankę;)
no to w takim razie dziwię się, że rodzice puszczają swoje dzieci w takie podróże.
Dobrze, że puszczają, pod warunkiem, że mają mądre, odpowiedzialne dziecko. Wyjazd na kontrakt to szkoła życia. Moi rodzice na całe szczęście darzą mnie wielkim zaufaniem i jestem im za to wdzięczna, bo umożliwili mi przeżycie największej przygody.
Nie wiem czy w tym pięknym dla Ciebie czasie pełnym niezapomnianych przygód i przeżyć miałas chlopaka. Ja kiedyś próbowałam sie "bawić"w modelke byłam w agencji Netwotk,14lat temu ale miałam chłopaka który był mega zazdrosny i z "kariery" nici.więc jeśli go wtedy miałas to fajnie ze nie robił problemów Pozdrawiam Gosiap
Nie miałam wtedy chłopaka, co było znacznym ułatwieniem, gdyż wielokrotnie widziałam koleżanki-modelki kończące swoje związki z powodu długiego rozstania. W takiej relacji nie jest lekko żadnej ze stron – modelka również inaczej tęskni za przyjaciółmi, rodzicami, domem, a inaczej za ciepłym uściskiem chłopaka.
Tak,zapewne z nami by się też tak stało
Super że tyle widziałaś tak wiele przezylas,fantastyczne zapewne wspomnienia ;-D
P.S.czy nie jestes teraz w kampani firmy Ochnik? Podobna dziewczyna jest na zdjęciu w czapie z lisa z chłopakiem u boku 😉 pozdrawiam i z utęsknieniem czekam na dalsze posty Gosiap
Nie, to nie ja 😉
Hi honey…lovely blog! I´m following you now. Hope you will follow me too!
http://olgazozulya.blogspot.com/
cudowne zdjęcia i świetny post, taki od podszewki, wszystko jest zupełnie inaczej, niż się wydaje 🙂
beautiful photos! followed you in gfc, hope you will follow back! http://xxxloveisbeautyxxx.blogspot.ie/
Długo Ci zajęło przystosowanie się do tego trybu życia? Czy do końca udało Ci się przestawić na ten świat?
Po paru dniach w Nowym Jorku wiedziałam już, jak działa metro, na jakiej zasadzie odbywają się castingi i jak powinnam się na nie ubierać. Myślę jednak, że do końca nie powinno się przestawiać na "ten" świat bo jest on trudny, pełen twardych zasad, reguł i surowych wymagań. Musiałabym wyrzec się wielu przekonań, tęsknoty, dawnych znajomości i poświęcić temu zawodowi w całości – być może wtedy osiągnęłabym więcej, lecz czy byłoby to warte poświęcenia? Nie wiem.
Cześć Marto 🙂 Lubię tu zaglądać, więc tym bardziej mam nadzieję, że zrobi Ci się choć trochę miło, ponieważ wytypowałam Cię do nagrody Versatile Blogger Award. Nie musisz się w to bawić, ale wiedz że jesteś nagrodzona 😉
Szczegóły w moim poście: http://artwordstyle.blogspot.com/2012/09/versatile-blogger-award.html
Zrobiło mi się niewiarygodnie miło! 🙂 Dziękuję pięknie!
bardzo ciekawy blog, na pewno będę tu zaglądać
dodałam do obserwowanych 🙂
jesteś świetna ;D bedę tu często zaglądać .. chcialabym zostac modelką ale ze wzgledu na wzrost raczej mi sie to nie uda ;/ nie brakuje mi duzo ale pewnie już za wiele nie uroste.
tez zawsze chcialam zostac modelka zawsze wydawalo mi sie to nie mozliwe ;/ teraz juz za pozno no ale pewnie i tak by mi nie wyszlo