Browsing Tag

Moje portfolio

Uncategorized

Po raz pierwszy nie musieć

3 października

Zakończył się
Paris Fashion Week, zakończyły się pokazy mody we wszystkich stylowych
stolicach świata. Ja wróciłam do Polski – szczęśliwa, bo w domu, niepewna, co
dalej. Inaczej wyobrażałam sobie mój pobyt w Paryżu, inaczej rysowałam w głowie
szkice zagranicznych sukcesów. Teraz nadszedł czas na podsumowanie podjętych w
ostatnim czasie decyzji i przede wszystkim zadanie sobie pytania „co
dalej?”. Znacie to uczucie, kiedy nagle nic nie idzie po Waszej myśli,
kiedy świat obraca się do Was plecami i wydaje się mówić: wcale mnie nie
obchodzisz? Lubię tłumaczyć sobie, że nic nie dzieje się bez przyczyny, że
nawet najgorsze wybory prowadzą nas ostatecznie na właściwe ścieżki, że
przeznaczenie obiera niespodziewane szlaki. 
Od kataru mam
zatkane ucho. Zjadłam wspaniałe śniadanie – delektowałam się tą prostą
przyjemnością posiadania wszystkich niezbędnych składników pod ręką (bo cudowna
mama zadbała, pamiętała). Wypiłam kawę, gorącą, mocno mleczną, obejrzałam
początek Dzień Dobry TVN. Siedzę na kanapie, z laptopem na kolanach, w piżamie,
szlafroku i ciepłych skarpetach. 
Nie muszę
wyglądać jak
milion dolarów, nie muszę
wyglądać nawet
jak pięć złotych,
nikt nie wysyła
maili z castingami, nikt na mnie nie wrzeszczy przez telefon.
Nie muszę
kreślić japońskich znaczków, nie muszę tłumaczyć 10 stron słówek, zapamiętywać
dat z japońskiej historii ani przyswajać obcych terminów.
Mogę
oglądać seriale,
czytać Kuczoka i Tokarczuk, iść do kina, iść na spacer
pisać o tym, co
czuję, co chcę, co mogę
mogę nie musieć
po raz pierwszy
nie musieć.


Uncategorized

Homemade polaroids

Nie są to światowej klasy polaroidy, gdyż robione na szybko w pokoju w Mediolanie, ale dzięki pomocy mojej koleżanki, Kasi udało się uchwycić to, co w polaroidach najważniejsze: prostotę.

Uncategorized

Paris 2009 part 2

11 czerwca 2009, 22:02

lotnisko Charlesa De Gaulle’a
Nikt po mnie nie przyjechał. Czekam tu od 20:30, z nerwów wypaliłam pół Pal Mala, a przecież w Paryżu rzucam palenie. Zapomnieli o mnie, cholera. Tata zadzwonił do Michała, Michał do Maćka, Maciek do mnie, Jim do Kim, Kim do Soni, a Sonia wyśle mi adres, na który mam jechać. Sama w Paryżu. Sama taksówką w Paryżu. Nie uda mi się dziś rzucić.
„Jesteś dzielna”, napisał K. Nie, kochany, jestem skazana na dzielność.

13 czerwca
Moje nogi umierają. Ciekawe, ile kilometrów kazałam im pokonać od Rue Mauberge, przy której mieszkam do Sekwany (i dłuuugo wzdłuż niej). Upalne popołudnie, światło idealne do zdjęć, co też wykorzystałam robiąc ich dobrze ponad setkę.  

14 czerwca
Pierwsza impreza zaliczona. Przyznaję, pakowanie się do mieszkania obcego Francuza było dość nieodpowiedzialne, ale odrobina ryzyka wyszła mi na dobre.  Dwa fantastyczne kluby, dwie imprezowe Polki, darmowe drinki, bransoletki z cukierków, różowe okulary i Paryż nocą. 

15 czerwca
Robię zupę, internet dalej nie działa, Paul nie pisał, czuję się samotna. Na tapecie laptopa ustawiłam zdjęcie mamy siedzącej w naszej słonecznej kuchni, na stoliku dwie świeżo zaparzone kawy, mama w piżamie i niebieskim swetrze, podlicza mój przekroczony rachunek za telefon.

17 czerwca
A może nie istnieją mężczyźni nie okazujący uczuć? Może to mężczyznę Bóg obdarzył słuchem absolutnym miłości, pozostawiając kobietę głuchą, niemą i kaleką. Moja wrażliwość jest upośledzona. Potrafię okazać czułość wyłącznie tym, z którymi nie mogłabym tworzyć związku. 

18 czerwca
Zawsze tęsknię do nieco innych rzeczy. Tym razem serce skurczyło się z tęsknoty na myśl o samotnej jeździe rowerem do szkoły i powrocie – z bombardującym newsami K.
Dzieci są wszędzie takie same. Rozwrzeszczane. Dziewczynki w pastelowych sweterkach, z włosami splecionymi przez mamy w kruche warkoczyki. Chłopcy trzymają się razem – komitywa plecaczków Spidermana. Kosmyki rozczesane wiatrem, brudne nogawki spodni, niedopięty ostatni guzik u koszulki. Przyszłe orędowniczki w sprawie wyzwolonych kobiet. Przyszli niewolnicy nadwrażliwej miłości.