Bywają sesje, na których obserwuje nas sztab ludzi. Ktoś szarpie za włosy, ktoś inny wciska do oczu maskarę, czyjeś ręce wyszukują dla nas szaleńczo wysokie szpilki. Każdy bacznie pilnuje, by wszystko zostało dopięte na ostatni guzik, każdy kosmyk perfekcyjnie ułożony.
Zdarzają się także sesje testowe, na których spotykamy się twarzą w twarz z obiektywem aparatu, trzymanego przez fotografa/fotografkę. Najczęściej umawiamy się wtedy w prywatnym mieszkaniu, pijemy kawę z czyjegoś kubka, a za „garderobę” służy nam łazienka. Lubię tego typu spotkania. Można szybko wczuć się w rolę, zrelaksować, odprężyć. Zrobić przerwę w każdym momencie, porozmawiać o wszystkim. Poznać bliżej ludzi, z którymi pracujemy, zrozumieć ich pomysły i przesłanie.
Efekty takiej właśnie sesji przedstawiam Wam poniżej: