Browsing Tag

Codzienność

Uncategorized

Photomix

Mam nadzieję, że wybaczycie mi dzisiejszy post, gdyż z braku czasu (środowy egzamin…) postanowiłam wprowadzić na bloga trochę „prywaty” i pokazać Wam zdjęcia, które z modelingiem nie mają nic wspólnego. Do tej pory broniłam się przed postami typu instagram, ale sama lubię przeglądać podobne wpisy na innych blogach, więc właściwie czemu nie? Część z Was, która śledzi profil wieszaka na FB oraz Instagramie widziała już pewnie większość zdjęć, ale mam nadzieję, że dla reszty będzie to przyjemna okazja do poznania mnie ciut bliżej 😉

Uncategorized

Najgorsze

Najgorsze w modelingu są chwile rozczarowań. 
Modeling rozczarowuje tak, jak żadna inna branża, żadna inna profesja, gdyż nie bazuje na tym, co potrafimy, czego się nauczyliśmy, jakie zdolności udało nam się przyswoić. O sukcesie w przemyśle mody decyduje:
a) łut szczęścia
b) przypadek
c) predyspozycje
Dokładnie w tej kolejności. Komuś akurat TEGO DNIA spodobała się właśnie TA, a nie inna blondynka. Jakaś ważna persona wymyśliła kampanię z modelką o ogniście czerwonych włosach i pociągłej twarzy, więc reszta idealnych piękności, czekających na castingu od przeszło dwóch godzin, odchodzi z kwitkiem i żalem w sercu. 
Aktor może podszkolić swój warsztat, piosenkarz pobrać dodatkowe lekcje śpiewu, zmienić repertuar, nagrać lepszą płytę. Pisarz po wielu nieudanych próbach w końcu doznaje olśnienia, tworząc arcydzieło, a co zmienić może modelka? I nie mówię tutaj o „modelkach” ze Stadionu Narodowego i okładek ekskluzywnych pism dla panów. Normalna modelka nie poprawia urody przy pomocy chirurga plastycznego, gdyż to, co liczy się w tym zawodzie najbardziej, to naturalność. Dlatego na casting nie powinno przyjść się przebranym w barwne piórka, niby paw na wybiegu, ani wymalowanym jak na bal studniówkowy. Najważniejsze zdjęcia dla początkującej modelki, czyli polaroidy, to nic innego, jak odbicie naszego naturalnego, niczym nie poprawionego piękna. Bez makijażu, w t-shircie lub kostiumie kąpielowym. Magiczna różdżka Photoshopa nie ma tutaj pola do popisu.
Pytam więc raz jeszcze: co więcej może zrobić modelka? Nie spóźniać się na castingi, zawsze dbać o skórę, włosy i paznokcie. Wysypiać się, jeść zdrowo, na castingu olśniewać wszystkich swoją wielojęzyczną elokwencją. Tak, to wyznaczniki ciężko pracującej modelki. Ale wiecie co? TO W OGÓLE NIE WYSTARCZA. 
Jeśli lubicie ryzyko, niespełniające się przepowiednie i absolutny brak pewności, że to, co robicie przyniesie wymarzony efekt – bramy modelingu stoją przed Wami otworem.
Nie mam dzisiaj dla Was zdjęć z nowych sesji, więc postanowiłam podzielić się tym, jak spędzam „tropikalną” majówkę.

Uncategorized

Maj 2009 – wspomnienia

7 maja 2009
Ściągnęłam z internetu zdjęcia z Vogue’a i wcale nie jestem zaskoczona, że mnie rozczarowały. Nosiłam w sobie to przeczucie już od dłuższego czasu.
Ostatnio bez przerwy próbuję zorganizować i po swojemu przetasować świat. Rozpisać i zanalizować zawikłane pojęcia, rozpracować połączone przyczyną i skutkiem mechanizmy, przetłumaczyć podszyte ironią wytyczne. Gubię się i po omacku przeszukuję swój umysł w poszukiwaniu odpowiedzi. Błądzę i nie mam pojęcia, które drzwi uchylić za następnym podejściem, jaką drogę wybrać, dokąd skierować zamazaną przyszłość, na jakim fundamencie budować zrozumienie, a co za tym idzie – nieuniknione działanie.
Ruch, ciągle ruch. Czas, płynie czas.
17 maja
Nie ma miłości, jest tylko pożądanie. Nie ma klasowej osiemnastki, na której się nie zjawimy. Nie ma udanej imprezy, kiedy nas zabraknie.
noc z 1/2 czerwca
Sto lat, K.! Jesteś oficjalnie dorosły. Całkiem przereklamowane uczucie. Dzisiaj zamiast nauki postawiłam na rozwój artystyczny i w ramach Dnia Dziecka nareszcie pozwoliłam sobie na pierwszy odcinek piątego sezonu. Biedna Miranda została teraz matką.
3 maja
Informacja ze strony NAM: 
„Mamy kolejny powód do dumy, sesja z udziałem naszej modelki, Marty Nowackiej ukazała się w japońskim VOGUE. Urodę Marty docenił znany japoński fotograf Keizo Kitajimi.”
Woohoo.
4 maja
Odebrałam mój dyplom, a widok Z. operującego srebrną cyfróweczką wynagrodził mi godzinne zamarzanie w ogrodzie Poświatowskiej. Siedząc tam nie mogłam wyrzucić z głowy obrazów jej skażonej chorobą, lecz namaszczonej życiem sylwetki. Ciągle widziałam przed oczami Haśkę, spacerującą boso po trawie, wychylającą się przez otwarte na oścież okno, głaszczącej wyprężony grzbiet kota, wystawiającą twarz do słońca. Jak ja bym chciała jakoś uczepić się przetrwania, wycisnąć z życia tę trochę prawdy, spełnienia, wieczności.
5 maja
Za tydzień o tej porze powinnam obudzić się w Paryżu. 
Słońce, mżawka, ulewa, mgła? 
Ipod, aparat, przewodnik, książka?