All Posts By

Marta

Uncategorized

What doesn’t kill you

To nie był dobry dzień. Mimo wczesnego powrotu do domu z wczorajszej kolacji, obudził mnie rano kac-morderca. Dwa castingi, ale bardzo daleko od siebie plus czekanie na każdym po półtorej godziny. Upał 30 stopni, odparzenia na stopach i żadnego sklepu po drodze, żeby wspomóc organizm wodą. Wróciłam do domu przed 19, styrana okrutnie. Nie chciałam spędzić całego wieczoru na oglądaniu serialu w dresie i kapciach, ale o 10 rano muszę stawić się w agencji, więc odpuściłam apertivo i kolację. Porozmawiałam z rodzicami na skypie i za chwilę uciekam do łóżka. Nie sypiam tutaj zbyt dobrze, może to wina dusznych i parnych nocy, wiercę się długo przed uśnięciem, a w nocy budzę najczęściej kilka razy.

Uncategorized

Another boring weekend

Być może dotarłam w końcu we właściwe miejsce. Czuję pod skórą, że w obecnym mieszkaniu mogę przeżyć następne kilka tygodni. Po wyprowadzce z pierwszego lokum, umieszczono mnie na dwie noce w obskurnym „apartamencie” przeznaczonym dla czterech modelek, przy czym trzy łóżka z czterech ściśnięte były razem tak, że wyglądały praktycznie jak jedno. Mieszkanie było ekstremalnie brudne, maleńka kuchnia zawalona przeterminowanymi produktami pozostawionymi przez zmieniające się co chwilę lokatorki, lodówka pełna spleśniałych owoców i napoczętych słoików z zielonym pesto, a ze ścian w łazience (również pełnej pozostałości po innych modelkach) w paskudny sposób odchodziła tapeta. Stojąc pod prysznicem miałam wrażeniem, że ściany zachorowały na łuszczycę. 

Teraz jest lepiej. Przeniosłam się do mieszkania zaledwie drzwi na przeciwko, ale różnica jest kolosalna. Czysto, schludnie, prysznic dopiero co wymieniony, widać gołym okiem, że nikt przed nami z niego nie korzystał. Mieszkamy tu tylko we dwie, z moją poprzednią współlokatorką (Słowaczką, gdyż Szwedka już wróciła do kraju, a Rosjanka wylatuje w poniedziałek), więc niewielki aneks kuchenny w zupełności nam wystarcza. Jasno, przyjemnie, no i spora szafa w przedpokoju – po tygodniu „mieszkania w walizce” nareszcie wypakowałam pomiętolone sukienki.
Castingów wczoraj nie miałam wcale, ale obudziłam się z bólem gardła, więc może to i lepiej. Plus jeszcze wczorajsza przeprowadzka. W poniedziałek tylko jeden od 10:30 do 11:30, także po raz kolejny niezbyt wiele do roboty. Weekend zapowiada się EKSTREMALNIE NUDNO I LENIWIE. Nie mam pojęcia, co możemy robić, bo pogoda wcale nie zachęca do spacerów, poza tym ileż można spacerować po tym mieście? Największą atrakcją wciąż pozostaje jedzenie i związane z nim wycieczki do supermarketów. Wczoraj wybrałyśmy się do Lidla, dzisiaj wieczorem odwiedzimy Esselungę. Z gardłem lepiej, ale wciąż czuję się kiepsko – nic dziwnego, że mój organizm szaleje, skoro temperatury tutaj wahają się od 30 stopni do zaledwie 10, a zrywający się co wieczór wiatr przeszywa na wskroś, nawet, gdy obwiązuję się szalikiem.

Uncategorized

Apertivo

Na castingach idzie mi bardzo kiepsko, a co gorsza – nie ma ich zbyt wiele. Wczoraj co prawda aż cztery, ale z żadnego pracy nie będzie. Można to łatwo ocenić, gdyż zainteresowany klient:
a) robi modelce zdjęcie 
b) odkłada jej kompozyt obok całej sterty pozostałych
c) każe się przebrać w przygotowany strój, jeśli jest to casting do lookbook’a, prezentacji lub pokazu
Wczorajsza bieganina po castingach mnie wykończyła. Zaczęłam rano, doczłapałam się do domu o szóstej. Szybki prysznic, sprawdzenie maila z castingami na dzisiaj (tylko jeden od 10 do 12) i pobiegłam zobaczyć się z moją ukochaną „starszą siostrą”, Anią i jej przyjacielem, którego poznałam przed ponad pięcioma laty. Usiedliśmy w bardzo przyjemnej knajpce na apertivo (Włosi wieczorami spotykają na się na drinka, przy zamówieniu którego mogą częstować się wszystkimi przekąskami oferowanymi przez bufet), stylizowanej na plażę, a położonej tuż przy sporym parku w centrum miasta. My z Anią, jak na modelki przystało, oprócz drinka i sycących przekąsek, zamówiłyśmy jeszcze piadinę i cheesburgera. Moja piadina wypełniona szynką parmeńską, serem i rukolą była po prostu przepyszna! Nie mogłam się nadziwić, że coś tak prostego i szybkiego w przygotowaniu może smakować aż tak dobrze! Po wypiciu dwóch drinków i objedzeniu się jak małe prosiaczki 😉 pojechaliśmy na spotkanie z przyjaciółką Ani, która tak, jak ona mieszka tutaj na stałe. Ostatecznie zebrała się nas sympatyczna sześcioosobowa gromadka i w takim składzie pojechaliśmy na ostatniego drinka, którego już nie dałam rady dopić… Imprezę skończyliśmy koło 2 w budce z włoskim fast-foodem, czyli chrupiącymi panini wypełnionymi przykładowo kotletem hamburgerowym. 
Dzięki Bogu mam tutaj wspaniałą przyjaciółką i grono serdecznych znajomych, którzy nie zmienili się nic a nic przez te wszystkie lata. Dzięki nim stres związany z kiepskimi castingami mogę łatwo przezwyciężyć, zapomnieć o wszystkich trudach, z którymi przyjdzie mi się borykać i odpłynąć w błogi stan relaksu, z uśmiechem na twarzy mknąć nocą po ulicach Mediolanu.

magic shoes!

kolejeczka przed castingiem