14 czerwca 2008 rok,
Barcelona
Wiesz,
jak się czuję? Jak piłeczka ping-pongowa odbijana z różną siłą o
przeciwne części stołu.
pracować. Brakuje
mi Szwedki. Przez chwilę tworzyłyśmy naprawdę zgrany zespół: dwie
Polski, Szwedka, Hiszpanka i Chinka. Oglądając filmy, dyskutując o
chłopakach, odczytując nawzajem swoje horoskopy. W
poniedziałek zaliczyłyśmy Starbucksa i centrum handlowe. Kupiłam
piękną, czerwoną sukienkę, a W. najdroższą torebkę świata. Było sporo
śmiechu, totalna głupawka przez całą drogę do metra. Dzisiaj chciałyśmy opalać się na plaży, ale przez okno balkonowe widzę szare, brudne chmury – pewnie zdecydujemy się na zwiedzanie. Teraz wychodzę do marketu, bo moja półka w lodówce świeci pustkami. Jogurty, pomidory, mleko, jabłka – kiepska mieszanka śniadaniowa. Chciałam iść z W., ale nadal słodko śpi, a ja zaczynam pomału umierać z głodu. Ciao.
16 czerwca 2008
Barcelona
Sama nie wiem, od czego zacząć. Zbyt dużo we mnie emocji, z którymi muszę się zmierzyć w pojedynkę. Mieszkanie opustoszało. Zniknęły z szafy zwiewne bluzki W., zwolniło się łóżko pod ścianą, pokój numer jeden powiększył się o niezapełnioną przestrzeń.
A więc przede wszystkim samotność. Dotkliwa pojedynczość, której nie doświadczyłam od dawna.
Po drugie nostalgia. Chociaż chwilowa, to jednak pompująca do serca gorycz z jednakową siłą.
Po trzecie tęsknota – dziwna, bo na wyjazdach przeważnie nieobecna.
To tylko ten dzień, nienaturalnie rozlazły, rozciągnięty przesadnie na strunach przygnębienia. Dziwne, że tęsknię już po jednym tygodniu. Byłoby inaczej, gdyby W. mnie nie opuściła. Nie miałabym czasu rozmyślać o domu ani odczuwać odległości. Teraz jest tu ze mną hiszpańska sprzątaczka, która hałasuje, porusza się, napełnia mieszkanie ciepłem obecności. Boję się jej odejścia. Mogłaby już ze mną zostać, nic nie mówić, pracować w ruchliwym milczeniu, ale być mi towarzystwem, cichym i namacalnym. Kiedy stąd zniknie pewnie osłabnę w swych postanowieniach i zadzwonię do rodziców podzielić się z nimi moją dzisiejszą chandrą. Już 17:30, niebo szare, będzie padać albo tylko postraszy. Zjadłam urodzinowe ciasto z Hiszpankami – Ariana kończy dziś 20 lat. Zwykły, suchy biszkopt, wcale nie było smaczne, ale nie wypadało mi odmówić, skoro imitowało tort ze świeczkami.
W. musi już teraz siedzieć na pokładzie samolotu, wyglądać przez okno, być może tęsknić. Za Polską, chłopakiem albo za mną i Barceloną. Pięknie nam razem było. Dużo uśmiechu i mądrości, dużo przyjaźni dostałam przez ten tydzień. Kolejna modelka obalająca mit zakochanej w sobie gwiazdy, samolubnej egoistki o wygórowanych ambicjach. Nowa porcja wspomnień, nowe przeżycia, ulotne chwile, do których będę wracać pamięcią, do których tęsknić, cieszyć się, że były i żałować, że minęły.
K. pisała o klasowych wagarach. Szkoda, że mnie ominęło kolejne klasowe picie. Oglądałam zdjęcia na naszej-klasie, musiało być naprawdę świetnie. Chyba mam ochotę na kanapkę z serem i awokado. Zjem, a potem wyjdę na spacer. Pójdę pod Sagradę, pooglądam pamiątki. Może nawet kupię coś na poprawę humoru…
Upalny dzień na plaży z Rosjanką i Hiszpankami |
Nasz pokój |
Bałagan w naszym małym pokoju 😉 |
z kochanymi Chinką i Szwedką |
W. i ja |
Mój uroczy widok z okna 😉 |
„Moje” mieszkanie w Barcelonie |