31 października, 00:01
Opis na Gadu-Gadu: „zmoknięte Milano”. Skąd się tu bierze tyle deszczu? Te kałuże odbijające szarość nieba, przeszywająca kości wilgoć i szarpane przez wiatr parasole nad głowami przechodniów. Wszystko to skutecznie obrzydza mi Mediolan.
Pożyczyłam od A. słuchawki, dzięki czemu mogłam nareszcie połączyć się z rodzicami na Skypie. Podobno w Częstochowie bardziej słonecznie niż tu.
Zaliczyłyśmy z M. wszystkie pięć castingów, rozrzuconych w cały świat po mapie Mediolanu. Metro, tramwaje, przesiadki, bieganie. Torba z agencyjną książką w jednej, butelka wody w drugiej ręce. Ciągle w ruchu, ciągle spóźnione – a to tylko pięć spotkań. Kolejny obiad w postaci banana i jabłka. Wynagrodziłam sobie ten oszukany lunch tłustą sałatką wieczorem (tak, wiem, tłusta sałatka zakrawa o oksymoron). Zero kawy, zero papierosa. Co się ze mną dzieje?
Sms od K.: Bardzo mi się tęskni. Nawet piszę do pamiętnika dużo od dwóch dni. Odezwę się jutro, pojutrze, w niedzielę też i cały czas jestem z Tobą.
Sms od B.: No dla Ciebie jak przyjedziesz, to jesteśmy skłonni w dzień gwiazdę na niebie zaświecić, a Ty się martwisz, że impreza nie wypali!
Tak mi dobrze, tak mi ciepło z tą myślą, że mam ich wszystkich czekających i tęskniących, że nawet ten deszcz, ta wilgoć, te kałuże, parasole, że wszystko mało ważne – byle tylko do nich wrócić.
Jakoś nie umiem myśleć tutaj twórczo i finezyjnie. Słowa ciężko tłoczą się na kartkach – kanciaste, opisowe, poukładane w coś, czego nie miałam na myśli.
Nadal sama w mieszkaniu. Obym umiała zasnąć.