Browsing Tag

Mediolan

Uncategorized

21 days

Pękają żyłki, puchną centymetry, pod oczami napływają ciemno-bure sińce. Widać po mnie zmęczenie, ale wcale nie fizyczne, wcale nie czuć po mnie tych nieprzespanych godzin nocnych, zbyt wczesnych poranków i przepalonych imprez. Jestem zmęczona psychicznie, tak bardzo, że zaczynam jeść bez myślenia, zaczynam jeść słodkie na zmianę ze słonym, zaczynam jeść z nudów i niedowartościowania. 
Nie wiem, ile jeszcze. Może jutro będzie lepiej.
Może pojutrze, może w weekend, a na pewno za równy tydzień.
21 dni.
Kawa za kawą, odcinek za odcinkiem, ciastko za lodem, casting za castingiem.
obiadek

kolacja (3 małe magnum, to było ostatnie…)

skype time
Uncategorized

Eat, sleep, watch

Za mało snu, za dużo ciastek na śniadanie, zbyt wolno płynące godziny.

Wróciłam z imprezy w klubie Just Cavalli o 5 nad ranem, sprawdziłam facebooka, położyłam się spać. Trzy godziny później mój organizm postanowił wznowić działanie, choć baterie naładował na jakieś 10 procent mocy. Snuję się między górą a dołem, to podjadając ciastka wykładane rano dla modelek w hallu, to znowu chrupiąc crostini z parmezanem, zapijam wodą pulsujący wciąż w głowie alkohol i próbuję zmusić się do konstruktywnych działań, jednak najlepsze jest to, że wcale nie muszę. Nie wyściubiałam jeszcze nosa na zewnątrz, ale coś czuję, że Mediolan zalała kolejna fala gorąca, co tym bardziej nie zachęca mnie do wychodzenia dalej niż po wodę z Billi. 
Sprzątaczki przychodzą tutaj nawet w weekendy. Wparowują trzy naraz, z uśmiechem na twarzy i od razu witają mnie: „ciao, amore!”.  Może to spaczenie, a może dobre wychowanie, ale za każdym razem, kiedy słyszę, że kończą sprzątanie pokoju na przeciwko, odruchowo wkładam naczynia do zlewu, składam ubrania do szafy i pakuję wszystkie śmieci do worka. Staram się choć w minimalnym stopniu ułatwić im pracę i za każdym razem czuję wyrzuty sumienia, kiedy sama wcześniej po sobie nie pozmywam i cały mój ciasteczkowo-sałatkowy miks brudnych naczyń ląduje w rękach przemiłych sprzątaczek.
Plany na dzisiaj? Dokończyć drugi sezon Revenge, uzupełnić braki w lodówce i odespać ten trzygodzinny, poimprezowy żart mojego organizmu.

Jeszcze 10 dni. Zaczynam odliczanie. Nikt nigdy wcześniej nie odwiedził mnie podczas wyjazdu na zagraniczny kontrakt, tak bardzo już czekam na mojego amore.
Uncategorized

What doesn’t kill you

To nie był dobry dzień. Mimo wczesnego powrotu do domu z wczorajszej kolacji, obudził mnie rano kac-morderca. Dwa castingi, ale bardzo daleko od siebie plus czekanie na każdym po półtorej godziny. Upał 30 stopni, odparzenia na stopach i żadnego sklepu po drodze, żeby wspomóc organizm wodą. Wróciłam do domu przed 19, styrana okrutnie. Nie chciałam spędzić całego wieczoru na oglądaniu serialu w dresie i kapciach, ale o 10 rano muszę stawić się w agencji, więc odpuściłam apertivo i kolację. Porozmawiałam z rodzicami na skypie i za chwilę uciekam do łóżka. Nie sypiam tutaj zbyt dobrze, może to wina dusznych i parnych nocy, wiercę się długo przed uśnięciem, a w nocy budzę najczęściej kilka razy.