Co zapamiętałaś z naszego ostatniego spotkania? Kochana. Kochana. Pamiętam Twoją czerwoną sukienkę, lekkość tkaniny, na której wyrastały kwiaty – Twoje kolana, dziewczęco okrągłe i śmiejące się dziko oczy. Kręciłaś włosy na papiloty, ale poddawały się z oporem. Lubiłem ich ciężar. Pachniały latem i zbożem.
– Co zapamiętałaś z naszego ostatniego spotkania? – zapytał mężczyzna, kiedy usiedli przy stole. Kobieta oparła laskę o róg krzesła, rozglądając się dookoła. Jej wzrok wędrował po ścianach wyklejonych jasną tapetą i kredensie z witryną wykończoną ozdobnymi szprosami.
– Moja pamięć szwankuje – odpowiedziała, odwracając pomału głowę. – Pamiętam moje zdziwienie twoimi siwymi włosami. Pamiętam śpiew ptaków i wiosnę.
Za przeszkloną witryną błyszczały oprawione w ramy zdjęcia. Na większości zdjęć uśmiechała się do nich twarz tego samego dziecka.
– To ja zaparzę mięty z ogrodu i przyniosę herbatniki – mężczyzna podniósł się z trudem z krzesła i pokuśtykał do kuchni. Kobieta obserwowała jego zgarbione plecy, kiedy wychodził z pokoju. Pomyślała, że przygniata go zbyt wielka mądrość. Zbyt wielkie piękno i dobro.