Słowa

La Bella Simonetta

Alessandro di Mariano di Vanni Filipepi kolejną godzinę pochylał się nad obciągniętą płótnem deską.

– Sandro, ti prego – Giovanni przystawił krzesło bliżej pochłoniętego pracą brata. Jego potężna sylwetka zagrodziła drogę światłu wpadającemu przez okno pracowni przy Via del Porcellana. – Lo capiranno tutti. Wszyscy się zorientują. Za dużo ryzykujesz. Opamiętaj się, Sandro!

Muoviti, Il Botticello – warknął Alessandro. – Przesuń się, Beczułko. Zabierasz mi słońce.

Giovanni załamał ręce, ale odsunął krzesło i przyjrzał się ponownie rozłożonej przed bratem desce. Wiedział, że ma rację. Sandro powinien przestać i znaleźć bezpieczniejszy sposób na wyrażanie uczuć. Niestety wiedział również, że żaden argument nie przekona młodszego brata do innego sposobu. Potrafił okazać miłość jedynie poprzez malarstwo i jedynie w malarstwie widział przyczynę i sens.

Continue Reading

Codzienność

Będzie dobrze

A tym szybem zjeżdżałem w dół. Mówi tata, poruszony. To była moja kopalnia.

Stalową wieżę wyciągową widać już z daleka.

Wyobrażam sobie tatę w kopalnianej szatni, gdzie na łańcuchach zakończonych hakami wiszą ubrania na zmianę. Tatę pobierającego niezbędny ekwipunek: blaszkę nazywaną przez górników „marką”, która stanowi dowód, że pracownik danego dnia zjechał w dół. Maskę przeciwpyłową, aparat ucieczkowy i lampę z akumulatorem, przechowywane w lampowni. Tatę w górniczym hełmie czekającego w nadszybiu, by zjechać na dworzec kolejki podziemnej. I w końcu – wyobrażam sobie tatę znikającego w ciemności, którą zna tylko ten, kto przebywał pod ziemią.

Continue Reading

Słowa, Włochy

Znaki zapytania

To mogło wydarzyć się wszędzie. W Cutigliano, Vespignano, Vicchio, Monticchiello. Każdym miasteczku, którego kamienne domy rozsypane na wzgórzach. W którym chleb pozbawiony soli, z miękkim i pulchnym wnętrzem. Świeżo wyprane koszule nad głowami przechodniów. Zapach kawy. Kolor wina. Koty drzemiące na murach.

To mogło wydarzyć się wszędzie, ale zdarzyło się tutaj. W rozgrzanych wrześniowym słońcem, toskańskich winnicach.

Jak wyglądają twoje dni? Pytali, kiedy dzwoniłam do domu. Wciąż myśleli, że uciekłam – po kryjomu, jak tchórz. Chciałam im wytłumaczyć, że każdy ciągle ucieka. Od chaosu, od tęsknoty, od wyrzutów sumienia. Moje dni są bardzo ładne, odpowiadałam zdawkowo. Nigdy nie mówiłam „piękne”. Bałam się tego słowa. Zanim zaczęło się lato, żyłam tylko przyszłością. Sukcesem, który się zbliżał. Który miał mnie uspokoić. Czegoś mi brakowało, szukałam nowych emocji. Byłam znakiem zapytania – udającym pewność kropki.

Continue Reading