Na początku chciałam Wam serdecznie podziękować za wszystkie miłe komentarze i maile. Odzew z Waszej strony, każde pytanie i każdy nawiązany kontakt to dla mnie najlepsza radość z prowadzenia bloga!
W jednym z maili padło pytanie o dietę modelek i kwestię odchudzania. Planowałam poruszyć ten temat nieco później, jednak zdecydowałam, że im wcześniej, tym lepiej. Modeling faktycznie niesie ogromne niebezpieczeństwo dla młodych, podatnych na wpływy innych osób, dziewczyn, które każde słowo krytyki połykają tak łapczywie, że staje im w gardle lub osiada na żołądku. Sama tego doświadczyłam i przyznaję od razu – mój sposób odżywiania również przez bardzo długi czas odbiegał od normy. Z drugiej zaś strony ludzie uwielbiają demonizować sposób, w jaki modelki dbają o swój wygląd. W tym zawodzie trzeba jeść niewiele, to fakt, jednak często i zdrowo! To praca, jak każda inna i dlatego wymaga od dziewczyn wiele energii, której żadną miarą nie wyprodukujemy, głodząc się i odmawiając sobie wszystkiego.
MIT NUMER 1:
MODELKI NIC NIE JEDZĄ
Dieta modelki, tak jak sposób odżywiania się każdego człowieka, jest kwestią indywidualną i zależy od wielu czynników. Poznałam dziewczyny, które z powodu swojej chorobliwej chudości, posądzane były o anoreksję, bulimię i inne, zatruwające ciało i duszę, zaburzenia, podczas, gdy same zainteresowane nie wyobrażały sobie dnia bez hamburgera, ociekających tłuszczem frytek, majonezu czy naleśników z Nutellą. Nie jestem dietetyczką i tego zjawiska wytłumaczyć nie umiem, szczerze zazdroszczę osobom, wyposażonym przez naturę w ultraszybką przemianę materii i geny „naturalnego wieszaka” 😉 Dawniej utrzymanie idealnej figury nie stanowiło dla mnie żadnego problemu, z wiekiem jednak okazuje się to coraz trudniejszym wyzwaniem. Dieta piętnastolatki będzie zatem o wiele mniej restrykcyjna niż 25-letniej weteranki wybiegów. Dziewczyny z tendencją do przybierania na wadze spotka więcej wyrzeczeń niż te, których metabolizm osiąga prędkość rakiety. Nic odkrywczego, takie same zasady panują w świecie mody, jak i poza nim.
MIT NUMER 2:
MODELKI JEDZĄ WACIKI
Nie wiem, kto to wymyślił, ale musiał mieć bogatą wyobraźnię i daleko posuniętą inwencję twórczą. Nigdy nie poznałam modelki, która żywiłaby się watą inną, niż cukrowa, lecz jeśli takie wypadki faktycznie miały miejsce – gratuluję pomysłowości i poczucia humoru. Żołądek na pewno gratulował nie mniej, niż ja teraz.
MIT NUMER 3:
ISTNIEJE JEDNA „DIETA MODELKI”
Przy opracowywaniu tego postu, z czystej ciekawości wpisałam w wyszukiwarkę „dieta modelki”. To, na co natrafiłam wprawiło mnie w osłupienie. Do tej pory nie jestem pewna, czy się śmiać, czy płakać. Na portalu http://kobietyn.eu czytamy:
„Dzisiaj przygotowaliśmy dla was zestawienie kilku przykładowych diet modelek. Myślę, że was zniechęcą do marzeń o byciu modelką.
Dieta modelki jest z reguły skrajna i wymagająca wręcz ekstremalnego
głodzenia się, dodatkowo w dłuższym okresie czasu jest to skrajnie
negatywne dla naszego organizmu. Ogólnie jak rzucicie okiem na poniższe
przykłady diety modelek to zdecydowanie stwierdzicie same, że modelki
ogólnie mają przechlapane. Są to przykładowe jadłospisy stosowane przez
modelki, każdy z nich przyporządkowany jest na jeden dzień.
Dieta modelki nr 1.
Śniadanie: szklanka wody lub soku owocowego, filiżanka kawy.
Obiad: sałatka z warzyw, od święta kilka kropli majonezu, gotowana lub grillowana ryba.
Kolacja: sałatka lub rybka (znowu???).
Do tego absolutny zakaz podjadania czegokolwiek i podobno spożywanie dużych ilości kawy co sprzyja przemianie materii.
Dieta modelek nr 3.
Śniadanie: szklanka wody z rozpuszczoną tabletką multiwitaminy (grunt
to zdrowa chemia), kawa albo zielona herbata, 70 gramów chudego
twarożku, albo szklanka mleka i jakiś owoc.
Obiad: 200 g. kurczaka lub indyka, zielona sałata z oliwą z oliwek i wyciśniętym sokiem z cytryny.
Kolacja: Omlet z dwóch jajek, zielona fasolka lub marynowany seler, do tego może być, jogurt naturalny bez cukru.
Jadłospis modelki na kolejny dzień
Śniadanie: Kawa i jabłko lub inny owoc w zależności od sezonu.
Obiad: Krem szpinakowy, 150g. chudego mięsa (nie smażonego – ciekawe kto
im to grilluje??), surówka z białej kapusty i marchewki lub sama tarta
marchewka.
Kolacja: Herbata lub woda, sałatka z tuńczyka z warzywami.
Ogólnie są to raczej skrajne przypadki dietetyczne, a wręcz nawet
ekstremalne, niby da się przeżyć, ale ze swojego punktu widzenia
wytrzymałabym na takich dietach może z miesiąc, a tu cały sęk w tym, że
tego typu dyscyplinę dietetyczną modelki stosują cały czas.”
(http://kobietyn.eu/dieta-modelek/)
Nie spotkałam na swojej drodze ŻADNEJ modelki, która byłaby na takiej, lub podobnej diecie. Konkretną, rozpisaną z góry dietę otrzymujemy od naszej agencji w przypadku, gdy nasze wymiary osiągnęły punkt krytyczny tuż przed ważnym wyjazdem, pokazem, sesją zdjęciową i w krótkim czasie MUSIMY pozbyć się zbędnych centymetrów. To jednak zawsze diety opracowane przez dietetyka, który zna się na rzeczy i nie doprowadzi nas do skrajnego wyczerpania organizmu.
Uprawianie sportu to kwestia gustu i własnych upodobań. Biegamy, skaczemy na skakance, kręcimy bioderkami przy użyciu hula-hop, wyciskamy siódme poty na siłowni, rozciągamy się na jodze – pełna dowolność w doborze dyscypliny, częstotliwości ćwiczeń i ich intensywności. Co by nie mówić, najlepszą forma wysiłku fizycznego dla modelki jest codzienne bieganie po mieście na castingi 😉
Nie będę ukrywać, że zawód modelki bywa niebezpieczny, gdy na scenę wkracza problem odchudzania. Cały interes kręci się wokół naszego ciała, któremu powinnyśmy poświęcać wiele uwagi: dostarczać odpowiednich składników odżywczych, wzmacniać, rzeźbić, ujędrniać, nawilżać drogimi kremami. W pewnym momencie można zwariować i
rozpocząć niebezpieczne kombinacje z własnym zdrowiem. Mieszkałam z dziewczynami, które potrafiły przeżyć cały dzień na jednym serku wiejskim. Mieszkałam z takimi, którym zdarzało się wymuszać wymioty za zamkniętymi drzwiami łazienki. Niektóre karały się za zjedzenie o kęs za wiele. Nie potrafiły mówić o niczym więcej, niż o jedzeniu. Poznałam takie, które kontrolowały, co lądowało na talerzu pozostałych, bacznie obserwowały zjadane przez innych porcje, by samej poprzestać w odpowiednim momencie – pozostać zawsze o krok do tyłu w jedzeniowym maratonie. Spotkałam się z różnymi rodzajami zaburzeń odżywiania, jednak najważniejsze w tym zawodzie to POCZUCIE WŁASNEJ WARTOŚCI. Jeśli uwierzymy, że jeden centymetr w tą czy w tamtą umniejsza nasze szanse na bycie atrakcyjnym człowiekiem, rozpoczniemy chybotliwy taniec tuż nad przepaścią.
Agencje pragną, byśmy były idealne, jednak żadna nie pozostanie obojętna na poważne problemy zdrowotne i psychiczne, takie, jak anoreksja czy bulimia (zainteresowanych tym problemem odsyłam
TUTAJ).
Konkretne przypadki jedzeniowych odstępstw od normy, również moich, pojawią się jeszcze na pewno przy okazji kolejnych postów.
Osobiście uważam, że idealne wymiary prezentowały topmodelki lat 90tych. Piękne, kobiece kształty, zdrowo wyglądające ciało – wysportowane, a nie będące tłem dla wystających z niego kości.