Browsing Tag

Codzienność

Codzienność

Don’t look at the moon tonight

20 listopada 2013
Znacie ten moment w życiu, kiedy każdy kolejny krok wydaje się być wtórny, a każdy nowy pomysł już gdzieś zasłyszany? Moment, kiedy idąc naprzód, cofamy się wciąż do tyłu. Dochodząc do takiego miejsca chciałoby się tylko załamać ręce, schować pod grubą kołdrę, zapaść w zimowy sen i obudzić się na wiosnę, kiedy kwiatki przebijają głowami przemarzniętą glebę. Tylko, że zima nigdy nie jest wieczna, a przez najgęstsze chmury w końcu wyjrzy słońce.

Continue Reading

Codzienność

Jak banalnie to wszystko brzmi

3 listopada 2013
Na sukces trzeba długo czekać. Najgorsze, kiedy wyczekujesz go tak bardzo, że wszystko, co dobre przestaje być niespodzianką.
Raz zdrowo, raz mniej. W domu na bogato.
Nie chcę być już wredna, chcę być zawsze miła dla tych, których kocham, a przecież kocham tak niewiele osób. To nie powinno sprawiać aż takiej trudności, a jednak gorzkie słowa same wybuchają w ustach, nie muszę nawet ich odbezpieczać, by eksplodowały falą cierpkiej złości.

Continue Reading

Uncategorized

Po raz pierwszy nie musieć

3 października

Zakończył się
Paris Fashion Week, zakończyły się pokazy mody we wszystkich stylowych
stolicach świata. Ja wróciłam do Polski – szczęśliwa, bo w domu, niepewna, co
dalej. Inaczej wyobrażałam sobie mój pobyt w Paryżu, inaczej rysowałam w głowie
szkice zagranicznych sukcesów. Teraz nadszedł czas na podsumowanie podjętych w
ostatnim czasie decyzji i przede wszystkim zadanie sobie pytania „co
dalej?”. Znacie to uczucie, kiedy nagle nic nie idzie po Waszej myśli,
kiedy świat obraca się do Was plecami i wydaje się mówić: wcale mnie nie
obchodzisz? Lubię tłumaczyć sobie, że nic nie dzieje się bez przyczyny, że
nawet najgorsze wybory prowadzą nas ostatecznie na właściwe ścieżki, że
przeznaczenie obiera niespodziewane szlaki. 
Od kataru mam
zatkane ucho. Zjadłam wspaniałe śniadanie – delektowałam się tą prostą
przyjemnością posiadania wszystkich niezbędnych składników pod ręką (bo cudowna
mama zadbała, pamiętała). Wypiłam kawę, gorącą, mocno mleczną, obejrzałam
początek Dzień Dobry TVN. Siedzę na kanapie, z laptopem na kolanach, w piżamie,
szlafroku i ciepłych skarpetach. 
Nie muszę
wyglądać jak
milion dolarów, nie muszę
wyglądać nawet
jak pięć złotych,
nikt nie wysyła
maili z castingami, nikt na mnie nie wrzeszczy przez telefon.
Nie muszę
kreślić japońskich znaczków, nie muszę tłumaczyć 10 stron słówek, zapamiętywać
dat z japońskiej historii ani przyswajać obcych terminów.
Mogę
oglądać seriale,
czytać Kuczoka i Tokarczuk, iść do kina, iść na spacer
pisać o tym, co
czuję, co chcę, co mogę
mogę nie musieć
po raz pierwszy
nie musieć.